102. Kuchnie polowe | Dolny Śląsk

Jedną z popularniejszych rozrywek w ostatnich latach są różnego rodzaju rekonstrukcje historyczne, stanowiące z jednej strony doskonałą, realizowaną z pasją, interesującą lekcję historii, z drugiej – okazję do obejrzenia wojskowych pojazdów, sprzętu oraz … wypróbowania wojskowej kuchni.


Obok bowiem typowo „festynowego” jedzenia typu hot-dogi, zapiekanki, frytki i popcorn, pojawia się na tego typu imprezach kuchnia polowa. Oczywiście jedna drugiej nierówna; my ze szczególnym sentymentem wspominamy Rajd Arado z roku 2014, kiedy to rekonstruktorom towarzyszył p. Wojciech Minczykow.

Ten pochodzący z Redy chemik, wojskowy specjalista od skażeń, w cywilu rozwija inne zainteresowanie, aczkolwiek w wojskowym obszarze pozostające – wiedzę o kuchniach polowych. Podczas wspomnianego rajdu Arado częstował fasolówką i grochówką (z tej drugiej jest chyba bardziej znany).


Obydwie były pyszne, jedyne w swoim rodzaju… Być może dzięki temu, że przygotowane właśnie na polowej kuchni? Kuchnia wz. 36P, w pełni sprawna, dopuszczona do użytku przez Sanepid (co z pewnością nie było łatwe), w większej swojej części oryginalna (wyprodukowana w kieleckiej Hucie Ludwików), posiada dwa kotły, w których p. Wojtek przyrządza najlepszą grochówkę na świecie!

Spotkanie z nim to zatem okazja do obejrzenia prawdziwej kuchni polowej, używanej w początkowych tygodniach II wojny światowej, ale też możliwość spróbowania prawdziwie wojskowego jedzenia.



To ostatnie, czyli żołnierska strawa, to z pewnością jeden z trendów kulinarnych ostatnich lat. Kuchnie polowe doczekały się nawet swoich festiwali – my polecamy wszystkim Festiwal Kuchni Polowych w Walimiu, która to cykliczna impreza, odbywająca się zawsze w czerwcu, stanowi okazję do spróbowania jedzenia żołnierzy z bardzo różnych okresów historycznych. Jest tam nie tylko grochówka, ale także kapuśniak, niemiecki gulasz, napoleońska zupa polowa zwaną "Le Bouilli" czy carska solianka.

Grochówka jest także hitem wszelkiego rodzaju festynów wojskowych. Podczas ostatniego spotkania z żołnierzami Sojuszu Północnoatlantyckiego na wrocławskim rynku największą popularnością cieszyły się rozstawione na pobliskim placu Solnym kuchnie polowe. Kolejka nie zmniejszała się nawet na chwilę!


PS. Dzisiejszy wpis jest 102. wpisem na naszym blogu. A że 102 u nas zawsze kojarzyć się będzie z Rudym 102 i przesympatycznymi przedstawicielami wojskowego fachu, zapraszamy Was na ucztę przy wojskowym garze. A może znacie inne tego typu festiwale lub podpowiecie nam, gdzie w tym roku możemy spotkać p. Wojtka, za którego grochówką bardzo tęsknimy..?