Kuchnia sanatoryjna rzadko bywa zachętą do odwiedzenia uzdrowisk.
Po co bowiem jeździmy do sanatoriów? By podreperować zdrowie lub poddać się procesowi rehabilitacji po zabiegu albo operacji, ale także - by odpocząć, złapać oddech i podpatrzeć kilka zdrowych codziennych nawyków.
W tym także dotyczących żywienia.
Spodziewamy się więc diety lekkostrawnej, zdrowej, wpływającej na dobrostan naszego organizmu. Spodziewamy się też, że nie będzie nam smakowało, ale traktując wyjazd do uzdrowiska w kategoriach leczniczych, dietę klasyfikujemy jako lekarstwo, a to, jak wiadomo, smaczne być nie musi, grunt, by działało.
Od pierwszego zresztą pobytu na koloniach wiemy, że zbiorowe żywienie nie jest smaczne. Trudno.
Ostatnie jednak lata to prawdziwa rewolucja żywieniowa na naszych talerzach. Zwracamy uwagę na to, co jemy, czytamy etykiety, komponujemy posiłki tak, by zawierały mniej tłuszczu, a więcej witamin i minerałów. Dbamy nie tylko o to, by coś zjeść, ale by zjeść zdrowo i smacznie.
Nic zatem dziwnego, że zmiany zachodzą również w miejscach, w których – jak do tej pory nam się wydawało – tradycja żywieniowa ma się dobrze. i nie będzie się zmieniać. Na przykład w kuchni uzdrowiskowej.
Czwarta część wszystkich polskich uzdrowisk leży na Dolnym Śląsku, a połowa z nich należy do Polskiej Grupy Uzdrowisk. PGU od kilku lat rozwija dolnośląskie uzdrowiska. Obecnie w zakresie kuchni. Stąd właśnie postanowiliśmy sprawdzić, jak te zmiany przebiegają. Dlaczego są takie ważne? Przede wszystkim dlatego, że niezmiernie istotny dla naszego zdrowia i samopoczucia jest sposób odżywiania.
Od zawsze dieta wspomagała balneoterapię. O jej zaletach można przeczytać już w wydanym pod koniec XVI wieku Hirschbergischen Warmen Bades in Schlesien unter dem Riesen Gebürge gelegen kurtze und einfältige Beschreibung Caspara Schwenckfeldta, cieplickiego lekarza uzdrowiskowego, który uznawał ją po prostu za składnik terapii. Była równoważna kąpielom i kuracji pitnej, w nie mniejszym niż one stopniu decydowała o przebiegu i skutkach pobytu w kurorcie.
Każda wizyta w uzdrowisku nie jest pełna bez wizyty u lekarza. Dzisiaj również po zameldowaniu się, kuracjusze pierwsze kroki kierują właśnie do lekarza. Jeśli ktoś przyjeżdża nie na lekarskie skierowanie, a prywatnie, również może skorzystać z porady lekarskiej. Później odbywa się także konsultacja z dietetykiem.
Dobór odpowiedniej diety jest bowiem w procesie leczenia lub rehabilitacji nie mniej ważny niż zabiegi czy lekarstwa. Co więcej, kuracja balneologiczna, która jest przecież istotą pobytów uzdrowiskowych, efektywna jest tylko wtedy, gdy towarzyszy jej właściwa, indywidualnie dopasowana dieta.
W tym miejscu zapewne wielu z nas wzdryga się na dźwięk tego słowa. Dieta - czyli ograniczenia, wyrzeczenia. Niesmaczne jedzenie, konieczność odstawienia tego, co najbardziej nam smakuje.
To jednak niezupełnie tak wygląda. Jaka jest dzisiejsza dieta w Polskiej Grupie Uzdrowisk? - Staramy się odejść od dawnych standardów, wyjść w kierunku większego urozmaicenia, wprowadzić coś nowego, co zgodne będzie i z oczekiwaniami klientów, i zaleceniami dietetyków - mówi Magdalena Kolerska-Kardela, dyrektor ds. komunikacji i rozwoju w Polskiej Grupie Uzdrowisk. Oczywiście nadal stosuje się indywidualne jadłospisy dla osób, które takich wymagają. Ale w każdym właściwie przypadku widoczna jest dbałość o smak i – w miarę możliwości – urozmaicenie.
Powiew świeżości wniósł do kuchni Polskiej Grupy Uzdrowisk Michał Koszycki – uczeń włoskiego szefa kuchni Peppe Zullo i zapewne bardziej u nas znanego Wojciecha Modesta Amaro. Uznanie przyniosła mu wygrana w organizowanym prze TVP konkursie, w którym zaproponował najlepsze zdrowe danie z makaronu.
- Tak, udało się nam sprowadzić tutaj Michała Koszyckiego, który wspólnie z nami projektuje nowe przepisy. Obecnie mamy 42 nowe receptury, które systematycznie wdrażamy w naszych obiektach. Oczywiście te wszystkie nowe pomysły konsultujemy z dietetykiem i wprowadzamy pod jego okiem. Wartości kaloryczne i składniki mineralne to elementy, które w uzdrowiskowej diecie muszą być zachowane w odpowiednich proporcjach - tłumaczy Magdalena Kolerska-Kardela.
Michał Koszycki na co dzień współpracuje z siecią kawiarni i restauracji "Bohema" (o której pisaliśmy już na naszym blogu - Bohema | Świeradów-Zdrój, Szczawno-Zdrój, Cieplice Śląskie-Zdrój) które powoli stają się sztandarowymi uzdrowiskowymi restauracjami, najliczniej odwiedzanych dolnośląskich zdrojów. Tam właśnie przygotowuje dania z rodzimych produktów, prezentując tradycyjną kuchnię polską i zagraniczną.
Szef kuchni PGU wskazuje, że goście lubią kuchnię polską, ale w wersji lżejszej niż ta, do której zostaliśmy przyzwyczajeni w dzieciństwie. Stąd też uzdrowiska pozostają w rodzimym kuchennym klimacie, oferując smaczne, domowe i tradycyjne jedzenie, jednak w unowocześnionej wersji: mniej tłuste, bardziej lekkostrawne, z dodatkiem świeżych ziół i przypraw w miejsce gotowych mieszanek i z większą ilością warzyw.
Oferta poszerzona została także o dania zupełnie nowe. Na przykład, w ostatnim czasie zwiększa się liczba osób, chcących skorzystać z kuchni wegetariańskiej i o to też w uzdrowiskach PGU zadbano.
Mieliśmy okazję spróbować dań Michała Koszyckiego. To, co zwraca w nich uwagę, to przede wszystkim świeżość i lekkość. Dużo warzyw, nie zawsze oczywiste połączenie smaków z każdorazowo fantastycznym efektem i bardzo dobrej jakości składnikami.
W Wielkiej Pieniawie w Polanicy-Zdroju mieliśmy okazję spróbować propozycji śniadaniowych, na jakie mogą liczyć kuracjusze przyjeżdżający do tego miejsca. Była to nieco odmieniona oferta śniadaniowa. Odmiana ta wiąże się z układaniem zestawów śniadaniowych zawsze w dwóch wersjach: tradycyjnej i wegetariańskiej. - Są to dania bardzo proste, nie chcemy szokować nieznanymi potrawami, ale staramy się udoskonalać dawne dobre pomysły i zaskakiwać ich nową formą - mówi Michał Koszycki.
Wśród podanych na śniadanie potraw znalazły się: naleśniki z warzywami z sosem pomidorowym, sałatka caprese z salsą ogórkową oraz tortillla, czyli zapiekanka jajeczno-ziemniaczana meksykańskiego pochodzenia (tutaj w wersji z boczkiem) oraz racuchy z frużeliną. Obok nich znalazły się kompozycje beztłuszczowego jogurtu z owocami i muesli oraz owocowe koktajle, które zresztą można nabyć również w zlokalizowanej w Wielkiej Pieniawie uzdrowiskowej kawiarence.
Ponadto wszystkie potrawy zostały podane w sposób nieco inny niż zwykle spotykany w sanatoriach i to jest również efekt wprowadzanych zmian.
Estetyka podania to bowiem kolejny element, na który w kuchni kuracyjnej zwraca się dzisiaj szczególną uwagę. To, że je się także oczami, wiemy już od dawna. Ale zauważmy też, że przygotowane w ładnej oprawie śniadanie, pięknie podany obiad czy elegancka i wytworna kolacja mają także wymiar nobilitujący. Czyż nie czujemy się wyjątkowo, gdy na talerzu widzimy danie nie tylko po prostu podane, ale pięknie skomponowane?
A przecież pobyt w uzdrowisku ma być wyjątkowy.
W przywołanej już książce Caspar Schwenckfeldt, opisując uzdrowiskową kuchnię, również zwraca uwagę na różnorodność potraw, bogactwo świeżych składników, ziół i przypraw, które uświetniały dietę kuracjuszy.
Od zawsze pobyt w uzdrowisku stanowił spójną całość, w której dobrze dobrana dieta towarzyszyła marszom, kąpielom, nakrapianiu ciała, ale też spacerom i rozrywkom kulturalnym, bo pobyt w uzdrowisku z nimi również się wiązał.
Smacznie, elegancko i zdrowo zjemy również w Polonii, w której szef kuchni, Krzysztof Pietrusewicz również rozpieszcza podniebienia gości smacznymi i zdrowymi daniami. W odnowionym wnętrzu stylowej restauracji kuracyjnej można zamówić przysmaki uzdrowiskowej kuchni. Mieliśmy okazję spróbować lekkiej kremowej zupy, pysznego kłodzkiego pstrąga, knedlików z pysznym gulaszem, a także lekkich delikatnych mięs.
Zdrowe odżywanie to nawyk, który najłatwiej wpoić – jak zresztą wszystkie nawyki, te dobre i złe niestety również – w dzieciństwie. Ostatnio jednak coraz częściej się zdarza, że właśnie nasze dzieciństwo obfituje w jedzenie smaczne, ale niezdrowe. Jednym z efektów posttransformacyjnych przemian i poprawy sytuacji materialnej Polaków, jest niestety szybko postępująca plaga otyłości u dzieci i młodzieży. Lekarze od kilku lat alarmują, że już co piąte polskie dziecko w wieku szkolnym ma nadwagę. W efekcie wzrasta zapotrzebowanie na pomoc także w tym zakresie. W znajdującym się w Kudowie-Zdroju Szpitalu Uzdrowiskowym dla dzieci „Jagusia” prowadzone są turnusy odchudzające dla dzieci i młodzieży.
Nie oznacza to, że jest ścisły rygor i je się tylko gotowane mięso i marchewkę! Młodzi ludzie uczestniczą w warsztatach kulinarnych, podczas których uczą się, pod czujnym okiem dietetyczki, przygotowywać smaczne, kolorowe posiłki, które dostarczają organizmowi dużo witamin, minerałów przy jednoczesnej niewielkiej zawartości tłuszczy i niskiej wartości kalorycznej.
Uczą się, że zdrowo wcale nie oznacza nudno, monotonnie i bez smaku. Uczą się przyjemności płynącej z własnoręcznie przygotowanego zdrowego dania, które odznacza się wyjątkowymi walorami smakowymi.
Mieliśmy okazję brać udział w takich zajęciach, przygotowanie przez młodzież drugiego śniadania obserwował także Michał Koszycki. Uczestniczki kuracji w „Jagusi” przygotowały propozycje zdrowych, jogurtowo-owocowych deserów, a nowy szef kuchni Polskiej Grupy Uzdrowisk oceniał zmagania. Wybrał dwa desery, spośród których jeden miał najlepszą kompozycję smakową (gwarantowały to użyte składniki), zaś drugi był dobrze skomponowany i świetnie nadawał się do prezentacji jako danie restauracyjne.
Jakie są efekty takich pobytów?
Zauważalne: młodzi ludzie chudną średnio 6 kilo w prawie cztery tygodnie, jednak ważniejsze od tego jest wpajanie im zdrowych nawyków żywieniowych. – Otyłość wśród dzieci i młodzieży jak najbardziej kwalifikuje się pod leczenie balneologiczne. Kuracja uzdrowiskowa umożliwia bowiem całodobową opiekę nad małym kuracjuszem, a więc wprowadzenie tego, co niezbędne w leczeniu otyłości, czyli właściwą dietę i ćwiczenia fizyczne – mówi Magdalena Kolerska-Kardela.
W Świeradowie-Zdroju gościliśmy natomiast w autorskiej restauracji Michała Koszyckiego, o tym jednak jeszcze napiszemy w osobnym poście. W „Maestro” można rozsmakować się w kuchni włoskiej. Na uwagę zasługuje pizza: przygotowana na cienkim cieście, z mnóstwem świeżych pachnących dodatków. Nasza miała pyszne świeże pomidory, bazylię oraz najlepszej jakości parmeńską szynkę. Poprzedziła ją przepyszna zupa dyniowa z lekkim posmakiem pomarańczy - zatem i tutaj znalazł się ten polski akcent.
Uzdrowiska stanowią trwały i niezwykle ważny element krajobrazu Dolnego Śląska, decydujący w dużym stopniu o charakterze jego oferty turystycznej.
Nie można zapominać o ich roli w rozwoju lokalnej gospodarki: uzdrowiska to małe miasta, których funkcje w związku z przemianami transformacyjnymi uległy wprawdzie zmianie, ale których stabilizacji i rozwoju społeczno-ekonomicznego upatruje się właśnie w wykorzystaniu dotychczasowych walorów i realizowanych aktywnościach.
Często, jeszcze uzdrowiska kojarzymy tylko z pijalnią wód, miejscem wypoczynku dla emerytów. Tymczasem coraz częściej odwiedzają je ludzie młodzi i rodziny z dziećmi. Przechadzając się parkowymi alejkami, nieraz usłyszymy obcy język – nie tylko niemiecki, ale również i czeski czy rosyjski.
Wydaje się, że wszystkie zmiany, jakie sukcesywnie wprowadza Polska Grupa Uzdrowisk, są właśnie działaniem w dobrym kierunku. Uzdrowiska stają się na powrót ważnymi miejscami na dolnośląskiej mapie turystycznej.
Podobnie jak przed laty odwiedzając dolnośląskie uzdrowisko, kuracjusz nie czuje się jak podczas pobytu w szpitalu, a jak na relaksującym urlopie, podczas którego otrzymuje nie tylko pakiet usług zdrowotnych, ale także bogatą ofertę rozmaitych usług dodatkowych – między innymi interesujące i inspirujące, odświeżone tradycyjne dania kuchni polskiej.
Ten materiał powstał we współpracy z kwartalnikiem Przystanek Dolny Śląsk. Przystanek Dolny Śląsk to magazyn poświęcony krajoznawstwu i historii regionalnej oraz promocji turystyki indywidualnej i transportu publicznego regionu dolnośląskiego. Uzdrowiska Kłodzkie odwiedziliśmy na zaproszenie Polskiej Grupy Uzdrowisk.