Knysza na berzie | Dworzec Główny | Wrocław

Knysza to hit wrocławskiej gastronomii końca lat dziewięćdziesiątych XX w. i początku dwutysięcznych. Poznał ją każdy, kto wtedy studiował we Wrocławiu lub przyjechał tutaj na wycieczkę. Można było ją kupić w każdym kiosku na dworcu głównym i w wielu punktach z fast foodem na terenie całego miasta. Rzadziej pojawiała się w regionie, a na pozostałym obszarze Polski... była zupełnie nieznana.



Czytelnicy, którzy mają co najmniej trójkę z przodu, mogą od razu przejść do galerii zdjęć z Wrocławia Głównego, która wprowadzi ich w klimat tamtych lat. Dla młodszych najpierw wyjaśnienie, co to takiego jest ta knysza.

Knysza to połówka płaskiej, trójkątnej bułki wydrążonej w środku, zazwyczaj trochę podgrillowalnej i wypełnionej - w miejscu wydrążonego miąższu - świeżymi warzywami obficie podlanymi sosem czosnkowym lub majonezowym. Warzywa to przede wszystkim biała lub czerwona kapusta, pomidor, ogórek i kukurydza konserwowa. Można było też zamówić - za dodatkową opłatą - knyszę posypaną prażoną cebulką.

Knysza miała we Wrocławiu trzy podstawowe wersje - knysza z warzywami (z samymi warzywami), knysza z serem (warzywa i starty lub pokrojony w drobną kostkę żółty ser) oraz knysza z kotletem (warzywa i płaski kotlet drobiowy). W okresie największej popularności knysza z warzywami kosztowała 4,50zł lub 5,00 zł, knysza z serem lub kotletem była zazwyczaj o złotówkę droższa, a za posypanie prażoną cebulką liczono sobie dodatkowe 50 groszy. Dla porównania porcję frytek można było wtedy kupić średnio za 2,50 zł.

Knysze były najpopularniejszym jedzeniem na czynnym całą dobę dworcu Wrocław Główny i stąd zapewne przede wszystkim właśnie z nim są kojarzone. Bułki często przeciekały i jedząc to danie, można było się ubrudzić. Często też brudzono w ten sposób dworcowy hol czy poczekalnie, nie wszyscy więc patrzyli z przychylnością na to danie. 

Knysze dobrze sprzedawały się przez całą dobę. Chętnie korzystali z nich wracający po nocy do domów wrocławscy imprezowicze. Nawet nocą potrafiły się tworzyć kolejki, szczególnie, że to właśnie obok dworca kolejowego, na peronach dworca autobusowego krzyżowały się wszystkie miejskie nocne linie autobusowe.

O wielkiej popularności knyszy pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. może świadczyć fakt, że CocaCola, która była prawie monopolistą w dostawie napojów do dworcowych fast-foodów (tylko jeden punkt na dworcu miał umowę z przedstawicielem Pepsi), wśród plansz reklamowych, jakie drukowała dla swoich odbiorców, miała też plakat reklamujący zestaw "knysza + cola".

Ogromne zainteresowanie klientów przekładało się też na tworzenie coraz to nowych "wkładów". Zaczęto wymieniać warzywa, zwiększać ich liczbę albo wymyślać nowe dodatki. Zamiast sera żółtego mogła być feta (a zapewne jej podróbka), a zamiast kotleta - raczkujący wówczas dopiero, a dzisiaj bijący rekordy popularności na rynku fastfoodów - kebab. To, co dzisiaj nazywamy kebabem w bułce, to wtedy była knysza z kebabem. |Były knysze z tuńczykiem, z parówkami, kombinowano też z sosami oferując dużo więcej niż początkowy "czosnek", "majonez" lub "ketchup".

fot. Barbara Maliszewska / Wikimedia (licencja CC-BY-SA 3.0)

fot. Barbara Maliszewska / Wikimedia (licencja CC-BY-SA 3.0)

fot. Barbara Maliszewska / Wikimedia (licencja CC-BY-SA 3.0)

fot. Barbara Maliszewska / Wikimedia (licencja CC-BY-SA 3.0)

Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku knysze zaczęły tracić na popularności. Ich definitywny kres nadszedł wraz z remontem dworca Wrocław Główny, kiedy to zamknięto go na kilka lat dla podróżnych. Niewielkie budki z fastfoodami już nie powróciły po oddaniu do użytku zrewitalizowanego dworca. PKP wynajęły większość powierzchni sieciowym fastfoodom, chociaż w przejściach pod peronami pojawiły się małe sklepiki z jedzeniem na wynos. Pojawiła się też na nowo knysza.

Czy jest to ta samach knysza co przed laty? Jest spoko. A dla wielu trzydziesto- czy czterdziestolatków powrót do czasów młodości. Jednak to już danie bardziej sentymentalne niż szybkie i tanie danie - fastfood. Obecnie ceny wahają się w okolicach dwudziestu i ponad dwudziestu złotych (można zamówić wersję z warzywami, z serem albo z kotletem) i nawet uwzględniając inflację, to jednak są dużo droższe niż kiedyś (ręka do góry, komu w dwadzieścia lat pensja wzrosła czterokrotnie!).

Oczywiście świat nie lubi próżni, a więc knysza zawędrowała także do foodtrucków i innych pozadworcowych punktów. Tutaj ceny są oczywiście jeszcze wyższe, chociaż nierzadko składniki także dużo wyższej jakości i świeżości. Choć to ostatnie i kiedyś nie było takie złe, bo ogromny popyt na knysze gwarantował, że nic długo nie leżało. 





Jeśli po przeczytaniu tego zapragnęliście poznać albo - co bardziej prawdopodobne - przypomnieć sobie smak knyszy, to zapraszamy przede wszystkim na dworzec główny. To miejsce na pewno daje +10 do każdej konsumpcji knyszy. Jeśli szukacie innych miejsc, to polecamy facebookową grupę  Knyszożercy.

Smacznego!

A jak zjecie, to podzielcie się z nami wrażeniami! A może macie jakieś własne wspomnienia jak szamaliście knyszę na berzie ;-)