Historia browaru w przygranicznym obecnie Görlitz nierozerwalnie wiąże się z Dolnym Śląskim. Gdy półtora wieku temu powstał tu browar, to historycznie łużyckie miasto, nie podzielone jeszcze na niemieckie Görlitz i polski Zgorzelec, należało do pruskiej prowincji Niederschlesien, czyli Dolny Śląsk. Do dzisiaj miasto chętnie nawiązuje do swojej śląskiej przynależności, mamy tu Śląskie Muzeum, a organizowany co roku rajd starych samochodów nosi nazwę dolnośląskiego (Niederschlesischen Oldtimer-Rallye).
To właśnie przy okazji 17. Dolnośląskiego Rajdu Starych Samochodów trafiliśmy do browaru Landskron w Görlitz. A trafić do niego nie jest wcale trudno, bo od stacji kolejowej w Görlitz są tu dosłownie dwa kroki. Do Görlitz możemy dojechać bezpośrednimi pociągami z Jeleniej Góry przez Lubań (połączenia co dwie godziny) lub z Wrocławia z przesiadką w Zgorzelcu na niemiecki szynobus, który przewiezie nas przez most graniczny. Warto wiedzieć, że przejazd koleją odcinka Zgorzelec - Görlitz jest obecnie bezpłatny, a więc na taką wycieczkę wystarczy nam polski bilet kolejowy kupiony do stacji Zgorzelec.
Z dworca w Görlitz wychodzimy przejściem podziemnym na południe (strona przeciwna niż centrum) i skręcamy w lewo w Sattigstraße, aby po chwili dojść do skrzyżowania z Goethestraße, skąd wąską uliczką An d. Landskronbrauerei zejść w dół prosto do browaru. Przy skrzyżowaniu jest też niewielki skwerek, a przy nim znakomity punkt widokowy na most kolejowy nad Nysą Łużycką, przez który przed chwilą przejeżdżaliśmy.
Browar Landskron powstał na lewym brzegu Nysy w 1869 roku. Aby go uruchomić, zgromadzono kapitał zakładowy kwocie 250 tysięcy talarów. Szesnastoosobowy komitet założycielski pod przewodnictwem Von Wolff-Liebsteina 6 kwietnia 1869 roku ogłosił zamknięcie subskrypcji akcji Görlitzet Actien-Bierbraurei an der Weinlache (Görlitzkiego browaru akcyjnego nad jeziorem Weinlache). Browar miał 281 akcjonariuszy (w tym 173 obywateli Görlitz) i został oficjalnie wpisany do Pruskiego Dziennika Urzędowego 3 sierpnia 1869 roku.
Historia browaru Landskron to ogólnie ciekawa sprawa, ale możecie poznać ją na wystawie. Browar został w NRD przejęty przez państwo i połączony z innym producentem napojów. Po zmianach w latach 90. XX wieku ponownie trafił w prywatne ręce, był przez pewien czas własnością Holstena i potem Carlsberga. Wtedy też pojawiła się groźba zamknięcia browaru, tak jak stało się to na przykład z wieloma polskimi browarami przejętymi przez międzynarodowe koncerny. Jednak w Görlitz historia potoczyła się inaczej. W lipcu 2006 roku browar został odkupiony przez rodzinną firmę Rolfa Lohbecka, który rozwija go do dzisiaj. Rocznie produkuje 162 tysiące hektolitrów piwa.
Dość jednak o historii samego browaru, przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli do piwa. Landskron produkuje kilkanaście rodzajów piwa, które można kupić w przyzakładowym sklepiku. Znajdziecie w nim też inne lokalne alkohole oraz sporo różnych gadżetów związanych z browarem. Piwa można spróbować w restauracji, a przy okazji festynów także w punktach na placu. My spróbowaliśmy tym razem dwóch - Lausitzer Kindl oraz Pupen-Schultzes Schwarzes.
Piwo Pupen-Schultzes Schwarzes to ciemne, słodkie piwo słodowe o niskiej zawartości alkoholu. Pochodzi z czasów, gdy piwo transportowano jeszcze konnymi wozami, z których prowadzono bezpośrednio sprzedaż. Woźnica ogłaszał swoje przybycie bijąc w dzwon. Wtedy schodzili się ludzie z dzbankami i kuflami, to których sprzedawano młode, półsfermentowane piwo. Nalewano je przez mosiężne kurki umieszczone w dolnej krawędzi wielkich beczek. W domu każdy dolewał do takiego piwa wody, dodawał cukru i przelewał do swoich butelek, aby piwo dalej dojrzewało.
Dzisiejsze piwo Pupen-Schultzes Schwarzes to gotowe i dojrzałe piwo. Jego nazwa "Schultzes Schwarzes", czyli "ciemne Schultzów" pochodzi od nazwiska dawnych właścicieli browaru. Dodatek "Pupe" nawiązuje do lokalnej nazwy woźnicy furmanek z piwem, która funkcjonowała w pobliskim Cottbus. Samo Cottbus posiada także długą tradycję piwowarską, a działające tutaj po II wojnie światowej trzy browary były częścią tego samego przedsiębiorstwa produkującego napoje co browar görlitzki.
Piwo Lausitzer Kindl wprowadzano na rynek kilka razy. Znak firmowy z dzieckiem (Kindl) pojawił się na etykietach już w 1912 roku, wtedy jednak była to produkowana przez görlitzki browar lemoniada. Pomysł na tę markę wrócił w 1974 roku za czasów Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Został ona zaakceptowany przez powiatowy komitet SED (Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec). Piwo zaprezentowano po raz pierwszy podczas pierwszomajowego pochodu.
Jednak kilka tygodni później decyzja o zgodzie na produkcję tego piwa została cofnięta przez centralę SED. Do końca nie wiadomo dlaczego, chociaż lokalni mieszkańcy mają kilka teorii. Pierwsza z nich, to obawa o spór z zachodnioniemieckim browarem produkującym Münchner Kindl. Druga to kolory etykiety - czerwony, czarny i biały - które w tym zestawieniu mogły się dobrze nie kojarzyć. Kolejna - możliwa konkurencja z berlińskim browarem Kindl, który eksportował swoje piwa na zachód i dostarczał sporo dewiz wschodnioniemieckiemu rządowi.
Piwo ostatecznie nazwano wtedy Lausitzer Pilsator, a dopiero w 1990 roku powrócono do nazwy Lausitzer Kindl. I pod taką nazwą to piwo jest produkowane do dzisiaj. Ma mocno goryczkowy smak, chmielowy zapach i jasnozłoty kolor. Na przełomie wieków piwo to było też mocno reklamowane przez browar. Od 1999 do 2002 organizowano wybory najpiękniejszej mieszkanki Lausitz (niemieckich Łużyc), która miała reprezentować markę.
Na koniec jeszcze kilka słów o cenach. Piwa Pupen-Schultzes Schwarzes próbowaliśmy w wersji lanej, a piwa Lausitzer Kindl w wersji butelkowej. Ciemne za 0,4 litra kosztowało 3,50 euro, czyli około 16 zł; Kindl w butelce 0,33 l - 2,50 euro, czyli około 12 zł. Niektórzy mogą powiedzieć, że to niemało, jednak wieczorem czekając na pociąg po polskiej stronie za lane półlitrowe jasne jednego z większych polskich koncernów zapłaciliśmy... 14 zł.
PS. To były ceny w barze. Ceny butelek w sklepie oscylują w okolicach 1 euro!