Stoły wigilijne | Dolny Śląsk

Kulinarna różnorodność Dolnego Śląska znajduje odzwierciedlenie w różnorodności i bogactwie potraw – tych serwowanych na co dzień i tych podawanych od święta. Nie inaczej jest w przypadku stołów wigilijnych. 

fot. Mazurkowa Chata 
Przybywający po II wojnie światowej na dolnośląską ziemię z różnych strona kraju i z zagranicy przywozili ze sobą tradycyjne przepisy i przyzwyczajenia do określonych potraw. Z czasem te tradycje poczęły się przenikać wskutek mieszanych małżeństw, ale i kontaktów sąsiedzkich. Dzisiaj mamy tutaj potrawy charakterystyczne dla dawnej kuchni śląskiej, ale i takie, które stanowią o specyfice kuchni kresowej.

Zapraszamy do stołu!

Zestaw stałej liczby określonych dań to tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie i w wielu rodzinach nadal ściśle przestrzegana. Czy potraw na Waszym stole jest dwanaście? Jeśli tak, jesteście wśród większości, bo w prawie każdym domu zwyczajowi temu się hołduje, chociaż tak naprawdę badacze kultury i obyczajowości nie do końca wiedzą, dlaczego akurat taka liczba.

Ma być dwanaście, bo tylu było apostołów – to chyba najczęstsze uzasadnienie, z którym się spotykamy. A co wśród tych dwunastu?

Oczywiście karp. I mimo że większość potraw wykazuje przedchrześcijańskie pochodzenie (zboża, rośliny strączkowe, grzyby, suszone owoce), to właśnie ryby, które wraz z chrześcijaństwem przywędrowały do naszych domów, są jedną z najczęściej kojarzonych z Wigilią potraw. Karpia robimy różnie: smażymy, pieczemy, podajemy w galarecie lub faszerujemy. Śląska rdzenna kuchnia to podobno karp w śmietanie duszony z grzybami – czy takiego jednak gdzieś się jeszcze jada?

Ze wschodu przywędrowała do nas kutia, którą jeszcze kilka pokoleń wstecz dzielono się na rozpoczęcie wigilijnej wieczerzy w miejsce dzisiejszego opłatka. Ten pojawił się tu dopiero w wieku XX i w niektórych miejscach ludność do dzisiaj pamięta, że dawniej wypiekano te opłatki w różnych kolorach (żółte dla drobiu, różowe dla bydła) – zwyczaj kontynuowano jeszcze w czasach powojennych w części dolnośląskich wsi, później jednak zarzucono.

Kutia / fot. Zserghei
Ludność z Wileńszczyzny przywiozła ze sobą zwyczaj jadania przy Wigilii kisieli owsianych, którym smaku dodawano żurawiną. Niewiele jest jednak już domów, w których pojawia się ta potrawa. Kresową proweniencję ma też barszcz z uszkami, z Lubelszczyzny zaś pochodzi zupa grzybowa. Bardzo rzadko pojawia się na naszych stołach barszcz biały. Bez względu jednak na to, którą zupę jemy, powinny pojawić się w niej grzyby, umożliwiające podobno łączność z zaświatami (co też jest przeświadczeniem z czasów przedchrześcijańskich zresztą).

Z magią urodzaju wiąże się natomiast spożywanie roślin strączkowych, toteż ich także obfitość gości na naszych stołach. Groch z kapustą to potrawa najczęściej spotykana, fasola ze śliwkami oraz bób smażony z czosnkiem to dania niewątpliwie ciekawe, ale znacznie rzadsze, zwyczaj ich jadania przywieźli górale czadeccy, z kolei przybysze z Polesia przywieźli ze sobą przepis na fasolę z cebulką.

Pierogi / fot. Wojciech Głodek
Niemal wszędzie na Dolnym Śląsku pojawiają się pierogi (zwykle te z kapustą i grzybami, choć Podolanie faszerują je także … śledziem).  Podobnie popularna jest kapusta, występująca w różnych wersjach i z różnymi dodatkami (na przykład z kaszą gryczaną, z grzybami albo w formie nadzienia – do kulebiaków, tak popularnych w kuchni kresowej).

Tradycyjna potrawa na tę wyjątkową wieczerzę to także kołacz drożdżowy (czasem po prostu świąteczny chleb). Według zwyczajów m.in. górali czadeckich tego wigilijnego pieczywa, które ma najczęściej postać plecionki, nie można kroić nożem, a łamać się nim.

Chleb okolicznościowy / fot. Jan Kleps Piekarnia Ulijanka
Wigilia to także specjalne ciasta – z nadzieniem makowym lub owocowym. W wielu dolnośląskich domach pojawiają się kluski z makiem. I tutaj też nie ma jednego przepisu: czasem jest to drobny makaron lub łazanki z makiem, innym razem przygotowuje się ciasto podobne jak na kluski śląskie i nadziewa farszem makowo-bakaliowym. Są też makiełki (na sąsiedniej Opolszczyźnie zwane makówkami), potrawa rodem z wielkopolski, którą przygotowuje się z maku, bakalii i namoczonej w mleku, pokrojonej bułeczki pszennej, a słodzi cukrem lub miodem. Są przepyszne.

Na Wigilii święta się nie kończą, a wręcz przeciwnie, toteż i na kolejne dni wiele jest specjalnych dań i smakołyków. Dość przypomnieć charakterystyczne dla tych terenów pierniczki, maślane ciasteczka tak popularne w niemieckiej kuchni (Plätzchen) oraz znane i w innych krajach ciasteczka korzenne (w wersji niemieckiej funkcjonujące pod nazwą Spekulatius).

Plätzchen / fot. Tommy Rumrich
Nie można zapomnieć też o dawnym specjale regionalnym – legnickich bombach, czyli piernikowego ciasta w polewie czekoladowej o kształcie zbliżonym do bomby właśnie. Legenda mówi, że pierwsze tego typu ciasto stworzył ubogi legnicki czeladnik cukierniczy przygotowując się do egzaminu mającego uczynić z niego cukierniczego mistrza i szukając pomysłu na przysmak niecodzienny, oryginalny i zachwycający, a przepis zdradzić miał mu sam Liczyrzepa…

Bomby Legnickie / fot. SKopp (cc-by-sa)
Tak naprawdę jednak w 1853 roku Eduard Mueller po raz pierwszy stworzył to ciasto i początkowo przygotowywano je i pieczono tylko i wyłącznie w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Z czasem przepis się rozpowszechnił, uległ rozlicznym modyfikacjom i na Dolnym Śląsku legnickich bomb pojawiało się całkiem sporo. Może też o nich słyszeliście?

Na naszym stole przysmaki mieszane, z różnych stron pochodzące, odwzorowujące skomplikowane losy naszych rzuconych w wiry historii rodzin. Cieszymy się smakami, śledzimy ich pochodzenie i szukamy pierwowzorów. A co pojawia się na Waszych Wigilijnych stołach?