Za nami już okres świąteczny – czas leniuchowania, spędzania czasu w domowym zaciszu i objadania się świątecznymi potrawami. Nie oznacza to jednak, że nadszedł już gorszy okres dla łasuchów. Wręcz przeciwnie – karnawał, który rozpoczął się kilka dni temu, też ma im dużo do zaoferowania.
|
"Stillleben mit Bockbierglas", olej na płótnie 1839 | Johann Wilhelm Preyer |
Tradycyjnie w dniu 6 stycznia, czyli Trzech Króli, kończyły się bożonarodzeniowe gody, trwające od Wigilii Bożego Narodzenia „święte wieczory”, a rozpoczynały się tzw. Zapusty, czyli karnawałowe zabawy. Ten dzień też miał dla siebie właściwą kulinarną oprawę, m.in. właśnie na 6 stycznia przygotowywano placek lub tort migdałowy (ten, kto trafił w swoim kawałku ciasta na migdał, był później zobowiązany zorganizować karnawałową zabawę). I właściwie te migdały towarzyszyły dawniej m.in. mieszkańcom Dolnego Śląska przez cały karnawał.
|
Tort orzechowo-migdałowy | Alexander Baxevanls | cc-by |
|
Zupa migdałowa | Cyclonebill | cc-by-sa |
I tak na przykład w dużym stopniu urozmaicona karnawałowa kuchnia Wrocławia przesycona była zapachem przepysznej zupy migdałowej. Obok niej w kartach dań i na stołach wielu domostw pojawiała się zupa kasztanowa i mnóstwo przeróżnych dań: od przypominających o dopiero co minionych świętach karpia przez pieczeń wieprzową i sarni comber po steki jagnięce.
Ten karnawał w naszym regionie był podobno dawniej z jednej strony słodki, z drugiej zaś – obfitujący w mięso. Tak, tak, właśnie w czasie karnawału mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska jedli znacznie więcej mięsa niż w pozostałe miesiące. Powodów takiego stanu rzeczy szukać należy zapewne w trwającym od listopada do lutego okresie świniobicia, ale przede wszystkim – w przekonaniu, że przed zbliżającym się Wielkim Postem można i należy sobie pofolgować i najeść się do syta.
|
Stek jagnięcy | Naotake Murayama | cc-by |
|
Knackwurst | fot. Monstourz | cc-by-sa |
Iście wrocławskim przysmakiem były tzw. Knackwursty – małe kiełbaski podawane najczęściej w charakterze piwnej przekąski. W XIX wieku na karnawałowe stoły trafiła biała pieczona kiełbasa w sosie piwnym, którą określano mianem "dumny Henryk" – na cześć Henryka Pruskiego, młodszego brata króla Prus Fryderyka II Wielkiego, wybitnego stratega wojskowego i utalentowanego dyplomaty. Zresztą wywodzące się z języka włoskiego słowo „karnawał” znaczy tyle, co … „pożegnanie mięsa”. No i wszystko jasne!
Ale spożywano i inne specjały, na przykład precle, pączki, faworki i … „karpie krawca”, czyli bardzo tłuste śledzie, które najchętniej jadano w śmietanie z posiekaną cebulą lub szczypiorkiem
Oczywiście nie tylko jedzono – dolnośląskie stoły uginały się także pod ciężarem przeróżnych napitków spożywanych w nie mniejszej niż słodycze i mięso obfitości. Wśród nich zaś prym wiodło piwo. W tym czasie wypadało też święto piwa – Bockbierfest (którego nazwa wywodziła się od piwa określanego mianem koźlaka), obchodzone w różnym miejscach już od pierwszych dni nowego roku (np. w Kunicach czy Miłkowicach) lub dopiero od połowy stycznia (Przemków, Bolesławiec).
Do czasów I wojny światowej w każdej właściwie miejscowości, w każdej gospodzie obchodzono Bockbierfest; często imprezy nie sprowadzały się li i jedynie do lania i picia piwa, ale i tańców, obdarowywania prezentami towarzyszących mężom pań, przebieranek, pokazów filmów i przeróżnych występów.