Śląskie Niebo w gębie

To chyba najsłynniejsza potrawa dawnej kuchni Dolnego Śląska. Łączy w sobie smaki wędzonego mięsa oraz suszonych owoców. Niektórych takie połączenie może zaskoczyć, ale uwierzcie nam, że potrawa ta zabierze nas wprost do kulinarnego nieba!

W pierwszej połowie XVIII wieku przy pl. Nowy Targ mieszka Johann Christian Sanftleben, sekretarz hrabiego von Berga. Sporządza on kulinarne notatki w zabawnej wierszowanej formie. Wspomina m.in. o pieczonej szynce podawanej w towarzystwie musu ze świeżych gruszek i śliwek oraz klusek mącznych. 

Było to w roku 1732, tym samym, gdy na środku pl. Nowy Targ władze miejskie stawiały słynną Fontannę Neptuna. I ta notatka to chyba najstarsza wersja Śląskiego Nieba jaką znamy. – Kanoniczny przepis, jaki utrwalił się w XIX wieku zakłada wykorzystanie wędzonego boczku w towarzystwie sosu zrobionego z suszonych owoców namoczonych dzień wcześniej – opowiada Tomasz Sielicki, który prowadzi kanał Wrocławski Neptun.

Nie można też zapomnieć o przyprawach: gałce muszkatołowej, goździkach i oczywiście cynamonie. – Wrocławscy kupcy od wieków na potęgę sprowadzali tu cynamon. Dlatego dawna kuchnia dolnośląska tak bardzo pachniała tą przyprawą. Była łączona ze śliwkami, trafiała do Kapusty po Wrocławsku no i także do Śląskiego Nieba – tłumaczy Sielicki.

Śląskie Niebo kojarzy się przede wszystkim z jesienią i zimą. Właśnie za sprawą korzennych aromatów oraz suszonych owoców. – Ale podana przez Sanftlebena wersja na świeżych owocach nie powinna nas dziwić. Zapewne w lecie, gdy drzewa owocowały, sos robiono właśnie ze świeżo zerwanych owoców. Dopiero później wykorzystywano ususzone – wyjaśnia historyk.



Na południe od Wrocławia rozciągały się ogrody i sady. Leżały one na terenie wsi warzywniczych. – Huby, Gaj, Borek, Krzyki, Gajowice czy Grabiszyn to były wsie zamieszkiwane przez tzw. zielarzy czy kapuściarzy. Uprawiali oni nie tylko kapustę, co utrwaliło się w ich nazwie, ale także drzewa owocowe: przede wszystkim śliwy – opowiada Sielicki. I dodaje: – Dlatego my wykorzystujemy w naszej wersji suszone śliwki węgierki. Najbardziej rozpowszechnione na Śląsku od kilkuset lat. Ale także jabłka i gruszki tu znajdziemy. One też spotykano w podwrocławskich sadach.

Mięso duszone i podane w towarzystwie słodkiego, korzennego sosu owocowego najlepiej smakuje z kluskami. – My proponujemy Kluski Wrocławskie, ale wiemy, że zanim kartofle przyjęły się na Śląsku, wykonywano kluski mączne lub bułczane – opowiada Kamila Kokot, która gotuje dolnośląskie potrawy od lat. – Nierzadko można było spotkać również wersję z knedlem, szczególnie w rejonie Sudetów. To niewątpliwe wpływy czeskie w dolnośląskiej kuchni – dodaje

Śląskie Niebo można dziś skosztować w Restauracji Wrocławskiej, która jest – wraz z Miastem Wrocław – partnerem serii kulinarnej Specjały Jurka z widelcem. Trzeba pamiętać jednak, że receptur jak to w kuchni jest wiele. – My pokazujemy danie takie, jak robiliśmy już wiele razy. Najważniejsze jest połączenie mięsa oraz owoców – podsumowuje Kamila Kokot. 

Materiał powstał we współpracy z kanałem Wrocławski Neptun.