1 dzień | Jedlina-Zdrój

Jeśli szukacie spokojnego i cichego uzdrowiska, w którym można trochę pospacerować i odpocząć od codziennego zgiełku, a jednocześnie nie będzie ono znajdowało się zbyt daleko od uczęszczanych szlaków, to Jedlina-Zdrój jest stworzona na Was. 


Warto wybrać się tutaj bez zrywania się o świcie, bo jeśli przyjedziecie z samego rana i będziecie chcieli rozpocząć dzień od śniadania, to czeka Was przykra niespodzianka. W Jedlinie-Zdroju życie gastronomiczne rozpoczyna się najwcześniej w południe, a nawet później. Fakt ten nie zaskakuje, jeśli wziąć pod uwagę, że wszystkie obiekty sanatoryjne Uzdrowiska Szczawno-Jedlina oferują trzy posiłki w standardzie.

I standard to nie byle jaki. Lekkostrawne, bazujące w głównej mierze na warzywach dania okazują się być całkiem dobre, a przy tym sycące. W efekcie zdrowe, smaczne, choć niewyszukane jedzenie w tym uzdrowisku spokojnie zaspokaja potrzeby żywieniowe większości kuracjuszy. Także większość prywatnych pensjonatów, nawet jeśli nie ma trzech posiłków, to właściwie ofertę bez śniadania trudno jest znaleźć.

Jeśli jesteście tu rano, to pozostaje Wam zakup kawy i bułki w "Żabce". Oczywiście jest tu trochę lepiej niż w mieście, bo można z tą bułką i kawą w papierowym kubku przejść 100 metrów dalej i usiąść w centrum parku zdrojowego, co ma też przecież swój niezaprzeczalny urok.

Jeśli jednak dotrzecie do Jedliny-Zdroju w okolicach południa, to mamy dla Was ciekawszą propozycję. Nie dajcie się zrazić widokiem stacji kolejowej, która niestety czasy świetności ma już dawno za sobą. Doprawdy trudno uwierzyć, że u schyłku XIX wieku kasa dworcowa sprzedawał tu rocznie ponad 60 tysięcy biletów. Powojenny dworzec możecie obejrzeć jeszcze w dużo lepszym stanie w filmie "Lalka" Wojciecha Sasa.


Sprzed budynku dworca, pełniącego obecnie funkcje mieszkalne, najlepiej udać się czerwonym szlakiem w stronę Wielkiej Sowy. Nie proponujemy Wam jednak tym razem tak długiej wycieczki. Po jakichś dwudziestu minutach dojdziecie do szosy i tu szlak trzeba opuścić, aby ul. Zamkową (którą okazuje się niepozorna szutrowa dróżka za sklepem, biegnąca pod górę) przejść jakieś 500 metrów. Dotrzecie wtedy do Pałacu Jedlinka.


Warto tu zajrzeć z kilku powodów. Po pierwsze, by zwiedzić sam pałac, gdzie zorganizowano niewielkie muzeum, po drugie - aby zobaczyć stworzoną w tym roku replikę pociągu "America", którym podróżował podczas II wojny światowej Adolf Hitler. I po trzecie wreszcie - i na tym blogu najważniejsze - by spróbować warzonego na miejscu piwa.

Wewnątrz restauracji - browaru powita nas trochę surowy klimat, a ogródek letni będzie przypominać trochę rozstawione tymczasowo na festyn stoły, jednak warto zostać tu na chwilę, by spróbować lokalnego piwa (unitanki w których jest warzone mijamy przy wejściu). Podstawowe gatunki są cztery: ciemne o lekko czerwonawej barwie (Czerwony Baron), pszeniczne piwo górnej fermentacji (Pszeniczny Pan), jasne, z wyczuwalną goryczką (Jaśnie Książę) oraz bursztynowe, o wyrazistym smaku (Marcowa Dama).

Szczególnie polecamy zestaw degustacyjny, który pozwoli spróbować po 100 ml każdego z nich. Potem można wybrać już małe (0,4 litra) lub duże (1 litr!) swojego ulubionego gatunku. Ceny umiarkowane - 9-10 zł za małe, 18-20 zł za duże. Piwo jest dobre, w zależności od indywidualnych smaków różne zapewne będą w tym względzie preferencje. Naszym zdecydowanym faworytem jest Marcowa Dama, chociaż całkiem przyjemny smak ma również Pszeniczny Pan.


Więcej o browarze i samym pałacu możecie przeczytać w nr 2/2014 kwartalnika Przystanek Dolny Śląsk (czytaj on-line: Pałac i Browar Jedlinka - przeszłość i teraźniejszość). Od czasu do czasu pojawiają się też piwa sezonowe jak Jedliński Pociąg, Bursztynowa Hrabianka, Koźlak Jedliński czy Podchmielony Lord. My akurat nie trafiliśmy na żadne z nich podczas ostatnich odwiedzin, więc jeśli Wam uda się ich spróbować, dajcie znać w komentarzach!

 Po "małym" lub "dużym" warto wybrać się także do centrum zdroju. Dopiero tutaj widoczny jest cały urok Jedliny-Zdroju. Przy głównej drodze (Wałbrzych - Głuszyca) mijamy (niestety mocno zaniedbane) budynki poprzemysłowe, jednak dalej jest już znacznie lepiej. Sporo zadbanej, typowo sudeckiej zabudowy pensjonatowej, która stanowi ozdobę ulicy prowadzącej do centralnego punktu uzdrowiska.


To ścisłe centrum miejscowości stanowi niewielki placyk przed czterokondygnacyjnym Domem Zdrojowym z XVIII wieku oferującym miejsca dla 80 kuracjuszy. Na placyku znajduje się mały pawilon pijalni wód i niewielka fontanna, przy której "siedzi" - z chroniącą od słońca parasolką - wyrzeźbiona w brązie Charlotta von Seher-Thoss, żona niegdysiejszego właściciela pobliskiego Pałacu w Jedlince (wtedy osobnej miejscowości) i założyciela uzdrowiska, które otrzymało niemiecką nazwę właśnie na jej cześć – Bad Charlottenbrunn (Zdrój Charlotty).

Z drugiej strony placu, w budynku dawnego Klubu Kuracjusza, a jeszcze wcześniej – Hermann Göring Halle, znajduje się ciekawa kawiarnio-restauracja o nazwie (nomen omen) "Ciekawa". To tu toczy się życie uzdrowiska. Można zjeść obiad, napić się kawy, ochłodzić się lodami czy zrelaksować przy lampce wina lub szklance piwa.

Piwo jednak już piliśmy, a "Ciekawa" oferuje niestety tylko piwa koncernowe, warto zatem warto baczniejszą uwagę zwrócić na jedzenie. Pod tym względem menu przyjemnie zaskakuje – zarówno wielością możliwości, jak i przystępnymi cenami. Jedzenie jest domowe, a ceny zachęcają do składania zamówień. Pierogi zjemy już od 10 zł, a dużą pizzę - od 19 zł. Polecamy jednak coś innego: pstrąga - chociaż dostępny jest tylko w weekendy.

Pstrąg wędzony jest w... maleńkiej lokomotywie postawionej przed wejściem, od jakiegoś czasu mieniącej się w słońcu złocistą barwą. Porcja smażonego pstrąga (czyli jedna ryba) jest całkiem spora, w zestawie z surówką kosztuje tylko 18 złotych. Jest wędzony, zatem charakteryzuje się nieco innym smakiem niż ten, do którego przywykliśmy zamawiając smażone pstrągi, jednak naprawdę smaczny. Doprawiony ziołami, świeżo uwędzony – naprawdę warto spróbować.


Do picia polecamy wodę z cytryną za 3 zł. Nie będzie to jednak taka zwykła woda, tylko wysoko zmineralizowana woda "Anka" z pobliskiego Szczawna-Zdroju. Różnica w smaku między zwykłą wodą a tą, którą otrzymamy wraz z zamówieniem, będzie jak najbardziej wyczuwalna.

Przy okazji dodamy, że jedlińskie wody mineralne - szczególnie dla miłośników jedzenia (a chyba tylko takich na tym blogu mamy) – są naprawdę wartościowe. Zarówno "Mieszko", jak i "Młynarz" wspomagają leczenie schorzeń gastrologicznych i przemianę materii, a "Dąbrówka" obniża poziom cholesterolu. Oczywiście jeśli chcemy wypić więcej niż jedną szklaneczkę, to koniecznie trzeba się skonsultować z lekarzem albo przyjechać na pobyt leczniczy i mieć tylko nadzieję, że lekarz nie zabroni nam pomiędzy zabiegami wypadu na małą kawę i ciastko.


A skoro już o ciastku mowa - jeśli po spacerze parkowymi alejkami będziecie jeszcze mieli trochę miejsca w żołądku i chęć na coś słodkiego, to polecamy zajrzeć do niewielkiej cukierenki - właściwie bardziej sklepu niż kawiarni, jednak z wystawionymi dwoma niewielkimi stoliczkami i kawą podawaną w porcelanowych filiżankach, a nie papierowych kubeczkach - noszącej uroczą nazwę Cafe Kuracyjna, zlokalizowaną (jakże inaczej!) tuż obok Domu Zdrojowego.


Plan wycieczki

  • pociąg o 12:26 z Wałbrzycha Głównego (możliwy dojazd pociągiem z 10:54 z Wrocławia) kierunku Kłodzka (wysiadamy na stacji Jedlina-Zdrój o 12:36); lub pociąg o 10:42 z Kłodzka Głównego w kierunku Wałbrzycha (wysiadamy na stacji Jedlina-Zdrój o 11:51)
  • spacer szlakiem i drogą do Pałacu Jedlinka (ok. 30 minut)
  • spacer przez miasto z Pałacu Jedlinka do centrum - Parku Zdrojowego (ok. 30 minut)
  • powrót z centrum - Parku Zdrojowego na dworzec kolejowy (ok. 30 minut)
  • pociąg powrotny do Wałbrzycha Głównego o 16:05 lub 19:09 (czas jazdy 10 min., możliwe przesiadki w kierunku Wrocławia i Jeleniej Góry); lub pociąg powrotny do Kłodzka o 16:45 lub 20:07 (czas jazdy ok. 60 min.)
A może chcesz zostać na dłużej?