Niemniejsza renoma otaczała bombę 12 apostołów z Chełmska Śląskiego (Zwölfapostel Bombe), bolesławiecką dzwonniczkę (Bunzlauer Glöckleinturm), świdnicki kęs Bolka (Bolkobissen) – wypiekany na maślance z dodatkiem kopru włoskiego – a także zapomniane dziś zupełnie pierniczki z Wambierzyc (Albendorfer Pfefferküchlein).
Pierniki należały tradycyjnie do klasyki bożonarodzeniowych wypieków, a piernikowe serca z różnymi sentencjami były popularnym prezentem gwiazdkowym. Współcześnie powraca zainteresowanie tymi – było nie było – dawnymi wizytówkami dolnośląskich miast, a jednym z przykładów jest bomba legnicka (Liegnitzer Bombe).
Tyle w encyklopedycznym skrócie!
Bomba legnicka ma z pewnością ogromne szanse wpisać się na trwałe – niemal jak Feniks z popiołów – do kanonu dawnych wielkich „wskrzeszanych” dziś wypieków. Oferowana przez Pierniki Wrocławskie jest naprawdę wyśmienita, lecz w tym miejscu warto rozwiać kilka narosłych wokół niej mitów.
Otóż powszechnie przyjmuje się, iż została stworzona przez legnickiego cukiernika Eduarda Müllera (1828-1914) i była wypiekana od 1853 r. Jednak wiedza bazująca jedynie na wspomnieniach, z czym mamy do czynienia w przypadku bomby legnickiej, bywa zwykle zawodna, niepełna, a nie weryfikowana utrwala błędne przekonania i poglądy, które w odniesieniu do dawnych nie tylko słodkich specjałów naszego regionu nie pozostają bez znaczenia.
Warto zajrzeć do „Liegnitzer Stadtblatt”, którego lektura przynosi szereg nowych faktów w rozpatrywanej sprawie pełnej korzennych aromatów – po drugiej zaś stronie pozwala rozwiać wszelkie wątpliwości.
Rok 1853 istotnie jest związany z legnickim specjałem i nazwiskiem Müller – tyle tylko, iż swój zakład otworzył wówczas Hermann Müller (1822-1906), starszy brat Eduarda, podczas gdy ten wciąż kontynuował naukę zawodu. Najpewniej w rodzinnej firmie.
Inną istotną datą mającą związek z Liegnitzer Bombe, a więc piernikiem typu miękkiego, jest czas wynalezienie proszku do pieczenia, co stało się dopiero trzy lata po uruchomieni cukierni przez Hermanna. Nie oznacza to jednak, iż ów fakt natchnął Eduarda bezpośrednio do twórczej kreacji. Legnica musiała jeszcze poczekać na swój najsłynniejszy wypiek prawie dwie dekady.
W tym czasie starszy z braci prowadził zakład przy Frauenstrasse 64 (dzisiejsza ul. Najświętszej Maryi Panny) jako wyłączny właściciel, nie wyróżniał się szczególnie asortymentem oferowanych wyrobów, a dobrze znana znawcom tematu marka Gebrüder Müller nie pojawiała się na łamach „Liegnitzer Stadtblatt”. Podobnie nie była reklamowana bomba legnicka!
W 1873 roku Hermann nawiązał współpracę z firmą braci Stollwerk, oferując jej wyroby czekoladowe, co miało zapewne ten skutek oprócz pomnożenia zysków, iż tak on, jak i pracujący u niego Eduard rozumieli z każdym miesiącem coraz bardziej, jak wielkie znaczenie ma marka i związany z nią produkt. Najpewniej ich pierwsze próby wykreowania takiego specjału spaliły na panewce – lecz początek 1875 roku przyniósł dodatkową motywację. Legniczanie dowiedzieli się bowiem o wizycie cesarza Wilhelma I, do której miało dojść we wrześniu po zakończeniu manewrów wojskowych na dolnośląskich poligonach. Czas naglił więc do pilnego działania…
Ustanowienie cesarstwa Rzeszy Niemieckiej w 1871 roku po zwycięstwie Prus nad Francją, wzmocniło wśród Niemców nie tylko nadodrzańskiej krainy postawy patriotyczne. Fetowanie wiktorii pod Sedanem czy Strasburgiem trwało aż do wybuchu pierwszej wojny światowej, w każdym mieście związki kombatanckie (Kriegvereine) otaczane były należnymi zaszczytami i honorem, a tony ołowianych żołnierzyków umacniały wśród małych chłopców ducha militaryzmu.
Wizyta cesarza wiązała się z wielką fetą całego miasta, a praktykowany od dawna zwyczaj kazał legniczanom obdarować monarchę. Kto tylko czuł się więc na siłach spełnić swój obowiązek, kto tylko gotów był stworzyć oryginalne dzieło na miarę wielkości Najjaśnieszego Pana, ten stawał w poczcie poddanych ślących cesarzowi podarunek od siebie.
Również bracia Müllerowie stanęli w pierwszym szeregu legniczan chcących go obdarować i przekazać Najjaśniejszemu symbol pruskiej wiktorii wyobrażony w słodkim specjale. Tak właśnie powstała bomba legnicka – dzieło Eduarda Müllera.
Los zrządził jednak, iż cesarz nie miał sposobności posmakować jego korzennego wypieku podczas wizyty w Legnicy. W setkach podarków, jakie mu przekazano, zeszła na dalszy plan, rzecz można zawieruszyła się w ich natłoku i nie wylądowała na stole podczas oficjalnego bankietu, menu którego przygotowali wrocławscy restauratorzy. Z pewnością zasmuciło to Eduarda, lecz Hermann i tak był zadowolony, a sukces młodszego brata znalazł odzwierciedlenie w przyjęciu go do firmy na prawach wspólnika. Dopiero bowiem od listopada 1875 roku datuje się jej nazwa Gebrüder Müller i obecność na łamach „Liegnitzer Stadtblatt”.
Liegnitzer Bombe nie została opatentowana przez braci Müllerów. Już z początkiem lat osiemdziesiątych XIX wieku wypiekało ją kilku legnickich cukierników, w tym druga linia rodziny prowadząca swój zakład w kamienicy Rynek 29. W 1884 roku firma Franza Meyenburga uruchomiła jej wypiek na skalę wręcz przemysłową, a bomba weszła do kanonu klasyki dolnośląskich wypieków. W porze adwentu była oferowana w większości dolnośląskich miast, a elegancko pakowana stawała się tak gwiazdkowym, jak i urodzinowym prezentem.
Zachęcamy więc do sprawienia przyszłym jubilatom jakże aromatycznego prezentu. Bomby legnickie z Pierników Wrocławskich godne są polecenia na taką okazję! A jeśli chcielibyście sami spróbować swoich sił w produkcji bomb legnickich to przepis znajdziecie tutaj.
Piernikarnia Wrocławska
Wrocław: Kurzy Targ 5
tymczasowo zamknięte, dostępny sklep on-line
cena za sztukę 15 zł
Tekst: Grzegorz Sobel
Wpis powstał przy współpracy z Piernikarnią Wrocławską.