Mo(r)że kawy? | Urban Coffee Marathon 2019 | Wrocław

Ile można wymyśleć rodzajów kawy? Całe morze. Przekonuje o tym organizowany cztery razy do roku Coffee Marathon. W Polsce impreza wystartowała w 2013 roku w Poznaniu, dziś jednak największa jest właśnie w stolicy Dolnego Śląska. 


Co to takiego "maraton kawy"? To festiwal, w którym uczestniczy od kilku do nawet kilkudziesięciu kawiarni, które przygotowują specjalne zestawy - deser i kawa - dla swoich klientów. Wszystkie zestawy są dostępne w tej samej cenie i często nie znajdują się na co dzień w menu. Festiwal trwa zawsze tydzień i kończy się głosowaniem uczestników na najlepszy zestaw w edycji. Koleje edycji mają też swój temat przewodni. Są bardzo różne, od tak oczywistych jak "cappucino" lub "kawa mrożona", po pozwalające na większą inwencję - "wycieczki" czy "trendy".

 Obecnie - od poniedziałku 6 maja do niedzieli 12 maja - trwa we Wrocławiu Urban Coffee Marathon. Czego można spróbować? Może to być tęczowe jaśminowe cappuccino z minitartaletkami z malinami, musem z białej czekolady udekorowanymi minimakaronikami w kolorze koralu z nadzieniem różanym. Albo puszysta kawa cappucino parzona z ziaren odmiany arabica z nutami smakowi migdałów, cytrusów i orzechów wraz z chrupiącym ptysiem z kremem malinowym. Albo mleczna kawa na bazie świeżo mielonych ziaren, w której wyczujemy nuty masła kakaowego, pistacji i suszonych owoców wraz z deserem z masy ciasteczkowej z dodatkiem legendarnych, belgijskich herbatników i kremu ciasteczkowego z kruchym ciastkiem cookie monster. Albo... coś z prawie 60 innych propozycji we Wrocławiu.

 Każda kawa - niezależnie od lokalu - i każdy deser kosztuje tylko 7 zł. Jeśli zaś zdecydujemy się na cały zestaw - a raczej warto - zapłacimy zamiast 14 zł tylko 12 złotych. Ceny są więc przystępne, a propozycje zazwyczaj bardzo ciekawe, stąd staramy się uczestniczyć w każdej kolejnej dolnośląskiej edycji. Pozwala nam to często odkryć nowe i ciekawe lokale we Wrocławiu, co i Wam polecamy. Wybrane miejsca, które już odwiedziliśmy, możecie zobaczyć na zdjęciach.

WuWA Cafe: cappucino jaśminowe i lody z polewą truskawkowo-różaną z wegańską pralinką migdałowo-żurawinową

Bez Przesady: ptyś i karmelowa kawa creme brule ze złotym makaronikiem

Bistro 8 1/2: włoska kawa mokasirs serwowana czarna lub z mlekiem i trufla z białej belgijskiej czekolady z migdałami i wiórkami kokosowymi podana na włoskim ciasteczku abbracci  
Cherubiny Wędrowiec: americano na ziarnie z Etiopii, podawane z kostkami logu z nutą czarnego bzu i pigwy oraz delikatny kremowy sernik pieczony na parze z dodatkiem letnich owoców


Gold Cafe: ptyś z gorącą konfiturą oraz macchiato o smaku prażonych orzechów

Port Cafe: pomarańczowe cappucino oraz brownie w malinowym musie z gałką lodów mango

Czarna Magia: kawa z chałwą oraz prawdziwe czekoladowe brownie z konfiturką

Na koniec jednak jeszcze mała łyżka dziegciu do tej beczki miodu. Oczywiście zdarzają się też problemy. Pyszne miniptysie, które widzicie na jednym zdjęć, były ostatnimi na stanie i dwie osoby, które przyszły po nas, musiały już się obyć smakiem, choć było dopiero wczesne popołudnie, a kawiarnia czynna do wieczora. Tu jednak barmanki stanęły na wysokości zadania i szybko zaproponowały "deser zastępczy". Rzadko, ale niestety zdarzają się także i drobne lub większe oszukaństwa ze strony restauratorów. Nie zawsze wszystko na miejscu wygląda tak, jak na zdjęciu. Największe rozczarowanie zaserwował nam Black Point Sądowa i stąd - mimo że zazwyczaj staramy się nie pisać negatywnie - tym razem innego wyjścia nie było.

Black Point Sądowa we Wrocławiu: rzeczywistość vs. reklama